Dlaczego nie lubimy nawiewników?

Na tytułowe pytanie odpowie Janusz Kopecki, Prezes Zarządu Flop System, Inicjator walki z tzw. „krucjatą energetyczną”, czyli izolowaniem budynków bez troski o właściwą wymianę powietrza, której skutkiem stało się masowe pogorszenie stanu zdrowotnego termo-modernizowanych i nowo budowanych mieszkań w latach 2000-2010. Pionier i propagator roztropnego stosowania w Polsce nawiewników okiennych, jako antidotum na budowanie „mieszkań-termosów”.

Panie Januszu, dlaczego więc „nie lubimy nawiewników”?

Przede wszystkim dlatego, że podnoszą cenę okna i szpecą je – tak brzmi najczęstsza odpowiedź użytkownika, czyli przeciętnego Polaka, który „zmuszany” jest do zaakceptowania w oknie urządzenia, które na pewno jest oględnie mówiąc „nie do końca pożądane”.

Wymagania techniczne z jednej strony, będące skutkiem technologii zorientowanych na energooszczędne budowanie, od których nie ma odwrotu we współczesnym świecie, a z drugiej strony użytkownik, który zmuszony jest do akceptowania standardów technicznych, nie znajdują i nie znajdą nigdy wspólnej płaszczyzny, gdyż użytkownik nie jest w stanie zweryfikować celowości wydatku, który poniósł na zakup okna z nawiewnikiem. Zachęcany (zmuszany) przez projektanta, dewelopera, czy zarządy spółdzielni mieszkaniowych itp. czuje się on obco, tym bardziej, gdy ci nie zawsze potrafią uzasadnić celowość w sposób przystępny dla niego, a już na pewno nie są w stanie wykazać mu „czarno na białym” (np. po kilku miesiącach użytkowania mieszkania), kiedy i gdzie zaoszczędził lub skorzystał w inny sposób.  Pozostaje u niego więc nadzieja, ale większego wyboru tak czy inaczej nasz „biedny” użytkownik nie ma.

Co można by zatem w tej kwestii zrobić?

Na całym świecie stosowanie nawiewników okiennych stanowi dla „uczestników procesu inwestycyjnego” zło konieczne, głównie z uwagi na brak sensownej, czyli ekonomicznie konkurencyjnej alternatywy. W krajach skandynawskich (tam narodziły się nawiewniki okienne w latach 60-tych) prowadzone były i są zakrojone na szeroką skalę, mocno wspierane przez państwo, akcje uświadamiające, wskazujące przede wszystkim na aspekt zdrowotny prawidłowej wentylacji, a nie energetyczny (oszczędzanie energii) jak próbuje się to czynić m.in. w Polsce. Wykazanie bezpośredniego związku wymiany powietrza w mieszkaniu z higienicznym i zdrowym trybem życia trafiło w tych społeczeństwach na bardzo podatny grunt i dało pozytywny efekt w postaci powszechnego stosowania w ostatnich 25 latach nawiewników okiennych, prawie we wszystkich mieszkaniach, chyba, że dany lokal wyposażony jest w system mechanicznej wentylacji z odzyskiem ciepła.
Co ciekawe, nigdy w Szwecji, Norwegii czy Danii nie upowszechniły się nawiewniki „automatyczne”, tak zalecane przez projektantów w Polsce, a już na pewno uznania nie znalazły tzw. systemy higrosterowane. Wynika to częściowo z faktu wyższej świadomości rangi „zdrowego trybu życia” oraz wysokiego poziomu komfortu i higieny lokali mieszkalnych, a z drugiej braku „lęku” przed chłodem, który w naszej strefie klimatycznej stanowi główne źródło „oporu mentalnego” użytkownika. Tam otwarcie nawiewnika (ręczne!) i przymknięcie go „kiedy trzeba” jest odruchem naturalnym, świadomym i nikomu nie przeszkadza, że ta „dziura w ramie okiennej” jest źródłem niebezpiecznego chłodu, gdyż przede wszystkim wiadomo, że jest źródłem… zdrowia.

I tu jest pies pogrzebany…

Wniosek jest więc następujący: jak długo w naszym społeczeństwie nie upowszechnią się standardy skandynawskie (a może to potrwać kilka dekad), to projektanci, zarządcy nieruchomości, media oraz… szkoły i przedszkola powinny ostrzegać przed zgubnymi skutkami zamykania nawiewników, gdyż jak wykazuje praktyka, bardzo rzadko pamięta się potem o ich ponownym otwarciu. Paradoksalnie więc „dobrodziejstwem” w naszych standardach zachowań byłby zakaz stosowania nawiewników z możliwością ręcznego ich przymknięcia. Już słyszę głosy „znawców dziedziny” i apologetów krucjaty energetycznej, że to skandaliczny pomysł i że cała idea oszczędzania energii w budownictwie legła by w gruzach.
Idę o zakład, że od 15 lat, czyli od momentu, kiedy stosuje się nawiewniki okienne w Polsce, żadna instytucja państwowa bądź naukowa upoważniona do prowadzenia kontroli lub badań nie dokonała kompleksowej oceny skutków działania nawiewników zamontowanych w oknach budynków mieszkalnych w aspekcie rzeczywistych zachowań użytkowników, przy jednoczesnym odniesieniu się do kryteriów ekonomicznych, nie mówiąc już o zdrowotnych.

Nie ma w Polsce zarówno systemu weryfikacji prawidłowości funkcjonowania (i sprawdzania w praktyce) zaprojektowanych i zainstalowanych w oknach nawiewników, jak i sankcji, jakie można by stosować zarówno w odniesieniu do projektantów i wykonawców, nie mówiąc już o użytkownikach.

Co więc pozostaje?

Praca u podstaw, jak w Skandynawii. Jak długo inteligentna energia* nie zawita pod strzechy lub zmianie nie ulegnie mentalność „typowego” użytkownika, który zauważy, że nawiewniki nie tylko „podnoszą cenę okna i szpecą”, ale są przede wszystkim gwarantem ich zdrowia i zdrowia ich dzieci, tak długo należy podkreślać bezwzględny priorytet „zdrowej wentylacji” nad oszczędzaniem energii.

 

*rekuperatory i pompy ciepła
ŹRÓDŁO: www.oknonet.pl